Documente online.
Zona de administrare documente. Fisierele tale
Am uitat parola x Creaza cont nou
 HomeExploreaza
upload
Upload




Szkolenie eurofolksdojczy

Poloneza


Szkolenie eurofolksdojczy

Zniewalani zniewolą się rękami samych zniewalanych. Taka jest strategia i ta­ktyka eurofolksdojczy. Zdrajcy, kolaboranci i karierowicze niemal zawsze decydowali o końcowym sukcesie agresora. Jeżeli nie stawali się jego żołdakami, to przechodzili na jego żołd w administracyjnym aparacie terroru.



Sługusów, kompradorów, karierowiczów, jawnych zdrajców szkoli się obecnie w atrakcyjnych formułach "studiów". Przygotowują ich tam do przyszłych zadań pod nazwami szkół, instytutów, uczelni, "ośrodków badawczych".

George Soros - założyciel i kasjer Fundacji im. Batorego, otwarcie wyłożył ten program produkcji służalców w swojej książce: Soros on Soros. Chodzi o:

(...) stworzenie międzynarodowej siatki, której celem będzie skom­puteryzowana baza danych, zezwalająca zachodnim stowarzyszeniom na wyszukanie kandydatów, którzy im odpowiadają.

Dokładnie tak właśnie: stworzenie międzynarodowej siatki kompradorów, ka­rierowiczów, zdrajców gotowych na wszystko sprzedawczyków wypranych z poczu­cia lojalności wobec własnego narodu - bo już nie państwa - to przestanie istnieć wcześniej. Po stosownym przeszkoleniu, po dokładnym "wypraniu" ich mózgów będą zasiadać- i już od 1990 roku zasiadają w Polsce - w decyzyjnych ogniwach władzy, ad­ministracji, przemyśle, bankowości, edukacji, kulturze. Reprezentuj ą u swych mocoda­wców "Polskę". Z obowiązkowo niebieskimi kołnierzami koszul pod brodą, przemawiają do nas z ekranów telewizorów i szpalt polskojęzycznych gadzinówek to­nem wtajemniczonych mediumistów, depozytariuszy prawd objawionych, niepodważa­lnych, jedynie słusznych.

Obecny etap, to kasacja państwa polskiego, grabież resztek jego majątku. W planie duchowym-niszczenie świadomości narodowej, zwłaszcza pokolenia młodzieży szko­lnej7.

Rodzina jednego z takich karierowiczów, zaskoczona postępami jego indoktryna­cji, a także awansami na salonach "polskich" eurofanatyków, zastrzegając sobie dyskre­cję nazwiska, udostępniła mi program takiego szkolenia - plik dokumentów zawierających: zaproszenie do "stowarzyszenia", warunki przyjęcia na zagraniczne "studia" podyplomowe, program tych "studiów" i opis świetlanej przyszłości cze­kającej go po ukończeniu szkolenia.

Jak zwykle, nazwa uczelni jest niewinna i wcale nie utajniona. To "East Central European Scholarschip Program", Academy for Intercultural Training. W skrócie:

ECESP.

Siedziba - uniwersytet Georgetown2. Zaproszenie na studia podpisała Magdalena Potocka.

Na kolorowym prospekcie reklamującym tę "School" z napisem: "Welcome to Sanger" (Witamy w Sanger), widnieją logo masońskich organizacji. Wymieńmy dwie z nich:

- Rotary Club;

- Wielka Loża (Grand Lodge) Nowego Jorku.

Masońskie logo Grand Lodge New York nie pozostawia złudzeń - cyrkiel i kątownica, w środku litera "G"3.

Powróćmy do ECESP. W piśmie przewodnim podpisanym przez przewod­niczącego tego "stowarzyszenia" - dr. Harolda Bradley'a S.J. oraz przez dr Marię Pry-shlak - dyrektora ECESP, czytamy:

Z przyjemnością informujemy, że został pan tymczasowo przyjęty do uczestnictwa w programie stypendialnym ECESP. Pańskie przyjęcie jest uwarunkowane zdaniem wymaganego egzaminu medycznego i pańskim upoważnieniem na wizę.

1. Dziś, kiedy to pisze - 24 listopada 1999 roku, telewizyjne "Wiadomości" podały radośnie, że w bieżącym roku dwa tysiące studentów wyjechały na pobyty "integracyjne" do państw Unii, a w 2000 roku wyjedzie 3000. Unia daje na tę propagandę 1,5 min ecu.

2. Zainteresowanym awansem do grona "niebieskich mundurków" podaję adres: Post Office Box 2298, Hoya Station, Washington DC 20057 - 1011, fax: 202-338-0608.

3. W książce: Bestie końca cwsu (Wyd. Retro 2000) zamieściłem zbiorową fotografię Wielkich Mistrzów Grand Lodge's z okazji ich światowego zjazdu w 1988 roku.

ECESP jest programem nauczania przeznaczo­nym dla Węgrów i Polaków, aby rozwinęli silny, prywatny i skierowany na rynek, sektor rolniczy' i przywrócili demokratyczne procesy polity­czne.

ECESP odpowiada na mandat Kongresu Stanów Zjednoczonych w pomocy ludziom Wschodniej Europy w przejściu do demokratycznych, rynkowych realiów politycznych i ekonomicznych. Program jest sponso­rowany przez Amerykańską Agencję do Spraw Rozwoju Międzyna­rodowego i zarządzany przez uniwersytet w Georgetown.

Jeżeli Pan skorzysta z tej okazji, będzie przebywał w USA przez 24 miesiące. W trakcie tego zamieszkasz w społeczności, gdzie znajduje się pańska uczelnia.

Jest Pan przyjęty, ponieważ ma pan zdolności przywódcze, wiedzę i techniczne zdolności. Zostanie Pan przygotowany podczas pobytu w USA do aktywnego kierowania społecznością w jej politycznych i eko­nomicznych przemianach.   

Proszę myśleć o tym stypendium jako o partnerstwie. ECESP dostar­cza wiedzę i przeżycia, które wzbogacą twoją samowiedzę i osobisty roz­wój w miarę jak nabywasz zdolności zawodowe, doświadczasz demokratyczną kulturę i uczęszczasz na zajęcia akademickie. W zamian oczekujemy od Pana, że przyłoży się Pan do studiów, zaangażuje się Pan w miasteczku akademickim i zajęciach jego społeczności i rozwinie Pan zdolności przywódcze (...)

Dwudziestoczteromiesięczny program stypendialny i praktycznej na­uki w Community Colleges w Stanach Zjednoczonych, zaczyna się we wrześniu 1990 roku.

Stypendium uprawnia uczestnika do przelotów samolotem tam i z powrotem ze stolicy swego kraju. Podczas 24-miesięcznych studiów otrzyma w ramach stypendium następujące świadczenia:

- opłacone nauczanie w instytucie

- książki i wyposażenie w instytucie

- pokój, wyżywienie

- opiekę zdrowotną w ramach amerykańskiej Agencji dla Programu Rozwoju Mię­dzynarodowego - HAC

- miesięczny zasiłek na osobiste wydatki i lokalne przejazdy do miejsca studiów.

Ten sam Georgetown zaprasza do studiów w Kings River Community College oraz w California State University, Fresno City College, Fresno Pacific (Chństian) College i oczywiście wspomnianej Sanger High School.

Nasz bohater i kandydat na przywódcę społeczności był wtedy posłem PSL, otrzy­mał zaproszenie do studiów o kierunku rolnym, dwa łata później miał zaproszenie do Uniwersytetu Nevada w Kalifornii: na blankiecie "International Friends", dyrektor Patric Wall wita go z radością i deklaruje wszelką pomoc. A oto wizytówka prezydenta Plastro Irrigation Inc. - T. Sansaniego. Na wizytówce widnieje logo z nieodłącznym masońskim cyrklem...

l. Tenże kandydat byt postem PSL! 54

Do wszystkich tych zaproszeń i dokumentów dołączono Statut Stowarzyszenia Absolwentów i StudentówProgramu Studiów dla Europy Środkowo-Wschodniej.

Warto by wiedzieć, ile kosztuje amerykańskiego podatnika takie dwuletnie "ładowanie akumulatorów" upatrzonych kandydatów na "przywódców" krajów Europy Środkowo-Wschodniej, krajów złaknionych demokracji politycznej, ekonomicznej i kulturowej w stylu brygad Sorosa?

Rocznie - chyba nie mniej niż 60 000 dolarów. Cały cykl - 120 OOO? Ale to się opłaci. Obydwu stronom. Tym co dają i tym co biorą. Najskuteczniej działają jednak fundacje. Ta forma kreowania sprzedajnych elit posiada długą historię i znakomite w tym sukcesy. Do wiadomości i świadomości publi­cznej docierają szczątkowe informacje o tych najgłośniejszych, prestiżowych, ale wspierają je liczne "fundacje" specjalistyczne, nakierowane na "wybieranie" przyszłych euro-folksdojczy z wybranych specjalności, grup społecznych, zawodo­wych, zwłaszcza młodych.

Do takich należy m.in. znana tylko z prospektów reklamo­wych rozwieszanych przed dziekanatami wyższych uczelni Fundacja na Rzecz Nauki Polskiej7. Kusi ona ludzi młodych, z granicą wieku do 35 lat, wyróżniających się ambi­cjami naukowymi potwierdzonymi już znaczącymi osiągnięciami, publikacjami a na­wet patentami. Fundacja dysponuje znaczącymi funduszami firmowanymi-przez PAN, ale z pewnością pachnącymi pieniędzmi Sorosa i innych zagranicznych fundacji. Jak w każdej takiej fundacji, rekrutacja odbywa się poprzez "zaproszenie", a nie konkurs osiągnięć czy inne obiektywne walory kandydata. W prospekcie reklamowym rozstrzy­ga o przyjęciu kandydata dość niewinnie brzmiący warunek: przedłożenie listu od in­stytucji zagranicznej wyrażającej zgodę na pobyt naukowy u niej. Jak przeciętny nieprzeciętny może przekonać ową "instytucję" o potrzebie zaproszenie jego, a nie ko­goś innego? Kiedyś na takie studia jechali synale bonzów partyjnych, przesiani przez SB.

Po 1989 roku rozstrzyga pochodzenie nacyjne - czego nie trzeba szerzej rozwijać ani uzasadniać...

Eurofolksdojcze w roli eurolgarzy

Prezydent Włoch Cario Ciampi wystąpił w marcu 2000 r. przed polskojęzycznym "Kne-Sejmem". Jego przemówienie, zdobne w ordynarne kłamstwa i propagandowe agitki, knesejmici przyjmowali z niebywałym entuzjazmem.

Czym ich wprawił w taką euforię włoski prezydent?

l. Siedziba: Warszawa, ul. Grażyny 11.

Na wstępie wyłożył "kawę na ławę" oświadczając, że Europa jest czymś więcej niż przymierzem państw. Stała się zalążkiem państwa federalnego, które jest stopniowo spajane (spawane? - H.P.) przez wspólnotę wyznawanych wartości i zasad.

Nie musiał rozwijać swojego rozumienia owych wspólnie wyznawanych wartości. Mówił do pojętnych uczniów, którzy już od szeregu lat przekuwają w czyn dyrektywy eurokratów, strojne w podobne frazesy. Przypomnijmy jednak te wspólnie wyznawane wartości i zasady:

bezdyskusyjne wykonywanie dyktatu eurofaszystów z Brukseli i Strasburga;

- kasacja chrześcijaństwa Europy w ramach masońskiego "ekumenizmu";

- kasacja państw narodowych.

Niewielu knesejmitów zwróciło wtedy uwagę na fakt, że przemawiając do nich jako prezydent Włoch, Carlo Ciampi zupełnie marginalnie potraktował stosunki polsko-włoskie. Zaistniała przecież pryncypialna okazja do omówienia dwustronnych sto­sunków państwowych. Ciampi uznał je za nieistotne, chwilowe na etapie przechodzenia Europy do totalitarnego beznarodowego kołchozu państw. Przemawiał jako euro-folksdojcz wiosko języczny do eurofolksdojczy polskojęzycznych, stanowiących w pol­skojęzycznym "Kne-Sejmie" zdecydowaną większość. Całą swój ą werbalną kazuistykę podporządkował wychwalaniu paneuropeizmu - tworzeniu utopijnego potwora w po­staci jednego państwa europejskiego.

Knesejmici nie przestawali bić brawo nawet w chwilach, kiedy Ciampi wybijał im z głów ich ukochany termin rozpadu Polski, obiecany przez prezydenta Francji Jacque-sa Chiraca i kanclerza Niemiec Helmuta Konia - już na 2000 rok. Ten magiczny rok nastał, a Unia jeszcze nic wkroczyła do Polski.

W zamian za to usłyszeli, że będzie najlepiej, jeżeli pokornie wyzbędą się suweren­ności. Jaka była reakcja knesejmitów na te słowa? Odpowiedzią była owacja! Sanhe­dryn zdrajców zaklaskał ponure milczenie kilkudziesięciu uczciwych posłów.

Ten nikczemnik postawiony w roli prezydenta Włoch pozwolił sobie na kpinę z fa­któw i ordynarne szyderstwo z zasad logiki. Powiedział:

Po raz pierwszy w historii, zaplanowana rezygnacja z aspektów suwerenności państwa jest gwarancją wolności.

Zlikwidować suwerenność aby stać się suwerennym; zabić wolność aby żyć w wol­ności. W zamian za mord na suwerenności państw i wolności jednostek, Ciampi rzucił im ochłap w postaci zbiorowej suwerenności. Te same kłamstwa w innych sytuacjach powtarzaj ą polscy eurofolksdojcze, m.in. J. Buzek: tracąc suwerenność, staniemy się suwerenni.

Otrzymamy w darze od eurofaszystów substytuty suwerenności, jak np. "euro­pejską konstytucję". Jej podstawą będzie istniejąca Karta Podstawowych Praw. Jej za­sady - prawił Ciampi - dążą do zapewnienie wspólnego wymiaru wartości, które nas łączą. Karta Podstawowych Praw, to zbawienny początek konstytucjonalizacji Europy - szydził dalej Ciampi z polskojęzycznych "użytecznych durniów" eurokomunizmu, a ci bili brawo jak niegdyś podczas przemówień Jaruzelskiego. I nikt z sali nie odważył się - wzorem Chruszczowa na posiedzeniu ONZ, kiedy mu przerywano - zdjąć but i waląc nim w pulpit przerwać Ciampiemu ten obelżywy bełkot i przypomnieć Cia-mpiemu i wszystkim knesejmitom, że państwa europejskie posiadają ponad dwu-wtkwwĄ tYady^i^ kftnstytetjftnatomu \ mi ptATT^yn^ ^umtylxkt)OWaTAz'm'n neofaszystowskiego.

Ciampi nazywał to wszystko szlachetnością wizji. Szlachetność w ustach włoskie­go pomywacza brukselskich popłuczyn doskonale wpisywała się w "szlachetność" pol­skojęzycznych knesejmitów. Było hucznie, frenetycznie, entuzjastycznie i miło jak na zjazdach PZPR, KPZR, a jeszcze wcześniej -podczas przemówień Goebbelsa w Sport-Paltz, kiedy proklamował wojnę totalną z narodami uzyskującymi przewagę militarną na frontach.

Jakże przy tym wymowne, że polscy eurofolksdojcze usytuowani na wszystkich polach i skrzydłach tzw. "sceny politycznej" w Polsce, przemawiają jednym głosem, tymi samymi frazesami, jakimi posługują się ich treserzy z Brukseli. Wszyscy są zara­żeni chorobą zwaną "brukselozą", wszyscy też rozsiewają tę samą infekcję kłamliwego entuzjazmu w sprawie, która uczciwych Polaków napawa przerażeniem.

Oto Maciej Plażyński, marszałek "Kne-Sejmu", jeden ze współzałożycieli prounijnej agentury pod nazwą Akcji Wyborczej "Solidarność", obecnie pupil "Gazety Wybor­czej" i "Wprost", gdzie jego "nauczanie" promuje się z namaszczeniem: Płażyński w "Gazecie Wyborczej" z 18-19 marca 2000 w sążnistym artykule ponaglającym Pola­ków do "integracji" z eurokołchozem, powołał się na te same komunały, jakimi tryskał Ciampi w "Kne-Sejmie".

Niezbędna jest integracja szybka, bez zbędnych opóźnień, a równo­cześnie z otwartymi oczyma - ze świadomością wspólnoty wartości (,")

"GW" opublikowała to w półmilionowym nakładzie sobotnio-niedzielnego wyda­nia, zaledwie kilka dni po potężnie nagłośnionym w żydoniemieckich mediach, spotkaniu prezydentów w Gnieźnie.

Na zakończenie zlotu wydali oni tzw. "Gnieźnieńskie Orędzie Milenijne". Chodziło o tysiąclecie spotkania cesarza Ottona z Bolesławem Chrobrym. Cesarz (pardon - prezydent) Niemiec Johannes Rau powiedział w Gnieźnie coś, co jest także odwołaniem się do wspólnych wartości Ciampiego, Płażyńskiego i le­gionu im podobnych papug globalizmu:

Dziś, w odróżnieniu od chrześcijańskich wartości, które połączyły Europę przed tysiącem lat, trzeba poszukać nowej, pozareligijnej konce­pcji wspólnoty, uwzględniającej dialog różnych kultur i religii, jaki ma miejsce na naszym kontynencie.

Była to odpowiedź cesarza wielkiego mocarstwa na głośno wyrażone tam wątpli­wości prezydenta maciupeńkiej Litwy. Litwin pozwolił sobie odważnie wyrazić wątpli­wość, czy Unię Europejską łączą te same wartości.

Takich wątpliwości nie miał Al. Kwaśniewski. Johannes Rau mówiąc o koncepcji uwzględniającej dialog różnych kultur i religii, jakie mają miejsce na naszym kontynen­cie, pozwolił sobie na kilka zuchwalstw w tej jednej krótkiej zbitce słownej. Po pier­wsze - zapomniał albo nie wie, że Europa jest kontynentem chrześcijańskim:

katolickim, protestanckim i prawosławnym. W jej geograficznych granicach znajdują się enklawy innych religii, takich jak islam i judaizm, lecz są one geograficznie i wy­znaniowe marginalne na tymże kontynencie.

Po drugie, Johannes Rau okazał cesarską butę i zuchwałość jako gość w kraju ka­tolickim, brutalnie wyrzucając za burtę katolickość goszczącego go narodu pol­skiego.

Po trzecie, te jego pozareligijne koncepcje wspólnoty są koncepcjami ateizmu, gnozy, kabały, satanizmu, magii, całej tej anty cywilizacyjnej ideologii New Agę, słowem - masonerii7. Są to ideały brutalnej, totalnej wojny z chrześcijaństwem, dlate­go Rau wolał obrazić Polaków, niż choćby werbalnie powstrzymać się od osten­tacyjnego odrzucenia chrześcijaństwa, które "Zjednoczona Europa" miażdży niczym walec drogowy.

Zbiegowisku w Gnieźnie od początku do końca patronowała polskojęzyczna i eu­ropejska masoneria. Dowodem tego są dwie pamiątki wybite dla uczczenia tego spędu.

Pierwsza z nich, to medal pamiątkowy. Niewielu Polaków dostrzeże na nim ele­menty z klasyki masońskiej:

- głowy cesarza Ottona i Bolesława Chrobrego przedziela i zwieńcza masoński cyrkiel i kątownica;

- dłonie Ottona i Bolesława są ułożone w typowym geście masońskim - palce wypro­stowane.

Druga pamiątka, to miniatura dzwonu odlanego przez firmę Marinelli. Mamy tam masońskie kolumny zwieńczone trójkątem, w środku trójkąta masońskie wszystko-widzące oko.

W obydwu tych "pamiątkach" nie ma żadnych odniesień do chrześcijaństwa. Żadnego zarysu krzyża, choć byli to władcy chrześcijańscy, a chrześcijaństwo było istotnym spoiwem tego spotkania, przymierza dwóch europejskich mocarzy.

l. Obszernie przedstawiłem inwazję tego neopogańskiego antykatolicyzmu w książce: Bestie końca czasu.

Nie ma, bo być nie mogło. Zjazd masonów nie mógł wyzbyć się swojej symboliki na dwóch pamiątkowych odlewach.

A jednocześnie ten masoński konwektykl odbywał się niejako pod auspicjami chrześcijańskimi. Posiadał bogatą oprawę ekumeniczno-protestancko-katolicką. "Ce­sarz" Johannes Rau brutalnie i ostentacyjnie odrzucił istotę spotkania sprzed tysiąca lat, które to spotkanie oni sparodiowali, wręcz zbezcześcili. Gdyby Otto i Bolesław wstali wtedy z grobów, niechybnie wysialiby drużynę wojów, aby rozpędzili tych błaznów na cztery wiatry. Ale "podwiązywania się" pod ważkie wydarzenia historyczne, ich cyniczne małpowanie, to ich specjalność. Tak właśnie kompromitował siebie i piasto­wany urząd premier Buzek, małpując słynne zaślubiny z Bałtykiem generała J. Hallera i jego wojska. Poseł Jan Łopuszański w swoim wystąpieniu w "Kne-Sejmie" powiedział z goryczą, że gdyby gen. Haller wstał z grobu, to by postawił pod ścianą tych, którzy niszczą Polskę i naigrawająsię z symboli odrodzenia Polski po rozbiorach.

Przemawiając w "Kne-Sejmie" (29 kwietnia 2000) w związku z projektem uchwały na 1OOO-lecie zjazdu gnieźnieńskiego, poseł J. Łopuszański obnażył cyniczną manipulację eurofałszerzy historii. Przypomniał, że Otton III podczas biesiady ofiaro­wał Bolesławowi własną przepaskę patrycjusza rzymskiego, co oznaczało uznanie równości i partnerstwa obydwu władców wobec siebie. Obaj byli przyjaciółmi z młodości św. Wojciecha, biskupa. Tymczasem "cesarz" Rau ostentacyjnie odrzucał chrześcijańskie źródła tamtego wydarzenia. Następca Ottona III Henryk, powrócił do polityki antypolskiego hegemonizmu, toteż koronacja Bolesława Chrobrego dokona­na 25 lat po Synodzie Gnieźnieńskim, była możliwa tylko dzięki zdecydowanemu oporowi przeciwko germanizacji, wasalizacji Polski. Był to opór stawiany w cięż­kich bojach obronnych. Koronę Polska przyjmowała z rąk papieża, który koronował ta­kże głowy cesarskie. W związku z tymi historycznymi faktami znanymi uczniom szkół podstawowych, poseł Łopuszański pytał:

(...) godzi się postawić pytanie o intencje przywódców współczesnych Niemiec: który polityk chce realizować wobec Polski politykę Ottona czy politykę Henryka? Godzi się postawić to pytanie spokojnie, bardzo zdecy­dowanie, aby jutro nie okazało się, że Wehrmacht został zastąpiony Deutsche Bankiem, armaty marką czy euro, a cele niemieckiej polityki nie uległy zmianie (...) Na użytek tych zamiarów tworzone są doktryny o przeżyciu się państw narodowych oraz o nieuniknionym zaniku naro­dów w przyszłym społeczeństwie globalnym.

Biskupi polscy milczeli w Gnieźnie. Kiedyś odprawili siedmioosobową pielgrzym­kę do masońskiej Brukseli - wrogiego chrześcijaństwu bastionu żydomasonerii i globa-lizmu. Po powrocie rozgłaszali z powagą, że po "wejściu" Polski do Europy, czyli Unii germano-brukselskiej, polski katolicyzm będzie tam miał ważną misję krzewienia war­tości chrześcijańskich. Cesarz Johannes Rau wymierzył im w Gnieźnie siarczysty poli­czek: won z chrześcijańskimi wartościami w "Europie Zjednoczonej"!

Biskupi po chrześcijańsku zmilczeli obelgę i nadstawili drugi policzek - do kolej­nej okazji.


Document Info


Accesari: 1973
Apreciat: hand-up

Comenteaza documentul:

Nu esti inregistrat
Trebuie sa fii utilizator inregistrat pentru a putea comenta


Creaza cont nou

A fost util?

Daca documentul a fost util si crezi ca merita
sa adaugi un link catre el la tine in site


in pagina web a site-ului tau.




eCoduri.com - coduri postale, contabile, CAEN sau bancare

Politica de confidentialitate | Termenii si conditii de utilizare




Copyright © Contact (SCRIGROUP Int. 2024 )